Pamiętam doskonale tę rozmowę W magicznym miejscu. Miejscu gdzie działo się i wszystko i nic , miejscu gdzie miały miejsce nasze " ratujące życie" rozmowy, w czasach gdy problemy ,które dziś wywołują szyderczy uśmiech na mej twarzy, urastały do ogromnej rangi. Zirytowani otaczającą codziennością , próbując wykrzesać z siebie okruchy buntu obiecaliśmy sobie na wtedy i na wieczność trzy rzeczy :
Że zawsze będziemy dążyć do realizacji naszych marzeń ,choćby nie wiem jak górnolotne były , i choćby świat chciał je zniszczyć nim nawet zdążymy je wypowiedzieć.
Że nigdy nie zapomnimy jak to jest być dzieckiem , że za 20 lat kłócąc się z naszymi własnymi pociechami , będziemy umieli spojrzeć na sprawę ich oczami , że nie wyzbędziemy się ich wrażliwości i ufności i nie damy porwać w wir dorosłości.
Że zawsze będziemy dotrzymywać danych obietnic.
I wiesz co , czuje się szczęśliwa, cholernie szczęśliwa i jednocześnie dumna z siebie ,że mi się udało.
Zawsze , gdy jem malinową mambę czuję smak dzieciństwa , kiedy nie wiedzieliśmy jak będzie wyglądała nasza przyszłość ale mieliśmy niegasnącą pewność , że jest ona w naszych rękach ,że jeśli tylko chcemy możemy zdobyć świat.
Ilekroć spotykam się z pewnymi ludźmi , ludźmi którzy nastawiają mnie na "dobre tory ", ile razy wspominamy nasze stare czasy , oglądamy obrazy te które kiedyś będą przecież warte kupę kasy , gdy czytamy nasze wiersze te o wielkich miłościach i wielkich problemach ,wtedy czuję jak budzi się w mnie ten mały człowieka. Wtedy świat na chwile staje, moja wrażliwość i ufność dosięgają nieba I wtedy wiem , że nie zapomnę Nie , nie ja ... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz