poniedziałek, 11 lutego 2013

Bo mi sie bilans uczuc nie zgadza


Trudne spotkania z reguły są trudne - dlatego trzeba się do nich dobrze przygotować - trzeba wypić kilka lampek wina więcej , wyglądać najlepiej jak się potrafi , uśmiechać się szerzej . Trzeba być wyjątkowo czarującą, zrobić najlepsze muffinki na świecie i dobrze ukrywać trzęsące dłonie.
    W teorii wszystko brzmi epicko prosto - sprawa komplikuje się znacznie , gdy do pokoju wchodzi facet , który miał być idealnym powodem by ogarnąć ten świat na moment. Gdy ktoś kto był Twoją czterolistną koniczynką , wielką podkową , garnkiem złota na końcu tęczy - podaje Ci rękę i nie jest w stanie spojrzeć Ci w oczu. Gdy co chwilę bywa a nie jest , gdy mówi a nie rozmawia , gdy widzi a nie patrzy, a jedynym uczuciem które budzisz jest niezręczność. Wtedy mimo najszczerszych chęci dłonie zaczynają żyć swoim własnym życie, wino nie może ustać w kieliszku a makijaż zaczyna swą podróż z przystanku OCZY w kierunku POLICZKÓW. Wtedy żegnasz się, idziesz do łóżka i dobijasz się wiedząc ,że muffinki były pyszne...

Teraz najlepsza część programu czyli "pora na zrobienie czegoś głupiego" - nie ważne ilu by nie było przyjaciół do pilnowania w końcu i tak udaje Ci się uciec spod ich czujnego oka i zrobić to. Jest cicho , spokojnie , ktoś opowiada Ci swoją historie Ty opowiadasz komuś swoją , miękki płomień kominka , ciepła kanapa i kolorowy dotyk po policzku , gładki uśmiech z naprzeciwka - stan niemyślenia...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz